sobota, 29 listopada 2014

ŚMIETANOWY SOS KAPAROWY - do łososia jak znalazł!

Już jakiś czas temu nasi najdrożsi Przyjaciele zaprosili nas na wieczorne ucztowanie...ach cóż to były za smaki...Łososia uwielbiamy, ale smak tego wieczoru został i zostanie w mojej pamięci na długo...
Ryba była - jak to łosoś potrafi - delikatna sama w sobie, bez zbędnych dodatków, które w moim mniemaniu często 'psują' smak :) a więc ryba z solą i pieprzem oraz odrobiną cytryny...PYCHA...
Ale Kochani do niej podano ŚMIETANOWY SOS KAPAROWY - przepis przywieziony prosto z Norwegii - oj! i tu przepadliśmy :) tak genialnie pasuje łososia, że od tamtej pamiętnej kolacji gości na naszym stole ilekroć pojawia się na nim łosoś z piekarnika....
POLECAM z całego serca!

Potrzebujecie:
około 150 g słodkiej śmietany 12%
garść kaparów w zalewie
odrobinę zalewy z kaparów
łyżeczkę cukru

Śmietanę mieszamy z cukrem i zalewą z kaparów. Dosładzamy. Uwaga - ten sos nie może być cierpki ani za słony. Dlatego musicie spróbować i w miarę potrzeb dosypać jeszcze troszkę cukru.
Na koniec dodajemy kapary - jeśli macie maleńkie, wtedy dajcie je w całości, a jeśli macie te większe - przekrójcie je na połówki. Mieszamy i polewamy sobie sosikiem rybę..... Łatwizna! A smak naprawdę jak z dalekiej podróży.... :)


czwartek, 27 listopada 2014

CHRUPIĄCE ZIEMNIAKI Z ZIELONĄ CEBULKĄ I SOSEM WINEGRET

Ślinka leci na samą myśl o nich...delikatne i chrupiące zarazem...tradycyjne a jednak z domieszką czegoś nowego...proste a zadziwiająco wykwintne...danie samo w sobie lub dodatek do mięsa/ryby...aksamitnie miękkie w środku połączone z lekką chrupkością skorupki...zapraszam na moje CHRUPIĄCE ZIEMNIAKI Z ZIELONĄ CEBULKĄ I SOSEM WINEGRET!


Na porcję dla 4 osób potrzebujecie:
6 dużych ziemniaków
pęczek zielonej cebulki
odrobinę masła klarowanego

+ sos winegret (tutaj )

A co trzeba z nimi zrobić?
Obieramy ziemniaki i gotujemy w osolonej wodzie. Nie mogą być zbyt miękkie - dlatego trzeba ich pilnować ;) Po ugotowaniu i odcedzeniu zostawiamy je do ostygnięcia, ale bez przykrycia. Nie muszą być zupełnie zimne kiedy będziecie je kroić na nierówne kawałki i wrzucać na patelnię. Dodajemy odrobinę masła klarowanego i tak długo podsmażamy ziemniaki mieszając co chwila, aż zaczną się rumienić i przypiekać z różnych stron. Smażymy je jeszcze chwilę - do momentu, kiedy uznacie, że jest dobrze.
Siekamy cebulkę.
Robimy sos winegret.
Gotowe i gorące ziemniaczki przekładamy do dużej michy. Posypujemy zieloną cebulką i polewamy sosem....
Tylko tyle lub aż tyle...Spróbujcie i oceńcie sami!! :)



wtorek, 25 listopada 2014

CRUMBLE Z JABŁKAMI

Jabłka są genialne pod każdą chyba postacią - ale jest taka jedna, która całą resztę pozostawia w tyle... To szarlotka :) chyba się zgodzicie ze mną, prawda? Dzisiaj mam dla Was jedną z moich ulubionych opcji szarlotkowych - CRUMBLE Z JABŁKAMI. Crumble jest fajne zazwyczaj z kwaśnymi owocami. Idealne z rabarbarem, ale równie dobre z kwaśnymi jabłkami takimi jak np. szara reneta. Muszę Wam się do czegoś przyznać właśnie zajadam porcję jeszcze gorącego crumble z jabłkami...co za smak!!!

Crumble (kruszkonka):
300 g mąki pszennej
120 g cukru
200 g masła

Masło kroimy na kawałki. Dosypujemy do niego cukier i mąkę. Wyrabiamy tak jak kruche ciasto Składniki muszą się połączyć ale zostać sypkie. Wkładamy do lodówki.
Teraz czas na piekarnik - nagrzewamy go do temp. 180 stopni.

Jabłka:
około 2 kg jabłek kwaśnych - najlepsza zdecydowanie jest szara reneta
2 łyżki soku z cytryny
30 g cukru
2 łyżki cynamonu

Jabłuszka obieramy i wycinamy gniazda. Kroimy na kawałki - nieduże. Wrzucamy do garnka. dodajmy całą resztę i smażymy na średnim ogniu - uwaga, żeby się nie przypaliły. Jabłuszka muszą zmięknąć i nabrać brązowego koloru.

Na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia rozsypujemy połowę crumble - nie musi być idelanie równo - hihih ja wolę jak jest nierówno i idealnie nieidealnie :). Na to wykładamy jabłka (gorące). I na górę znowu crumble - cała porcja, która nam została. Do piekarnika na około 30 min. Kruszonka musi
się zrumienić. Gotowe. Serwujemy gorące, bądź ciepłe, bądź zimne. Można z lodami lub bez. Wszelkie kombinacje dozwolone. Jeśli dacie się na mówić na spróbowanie CRUMBLE choć raz - już nigdy nie przestaniecie go piec......



piątek, 21 listopada 2014

PIECZONY ŁOSOŚ odrobinę INACZEJ


Rybka samo zdrowie, prawda? ale czasem jakoś wydaje mi się, że smakuje monotonnie...dlatego dziś w innej odsłonie - zawadiacko pyszny i frapująco inny - PIECZONY ŁOSOŚ Z AWOKADO, SAŁATĄ, PRAŻONYMI NERKOWCAMI I SŁONECZNIKIEM podany z sosem winegret... NIEBO W GĘBIE PO PROSTU!!!chce się więcej i więcej...sprawdźcie :)

Potrzebujemy ( na trzy porcje):
łososia świeżego - około 400 g
garść nerkowców
garść ziaren słonecznika
opakowanie mieszanki sałat
1 awokado
pieprz i sól

sos winegret, ale bez czosnku

A sprawa prezentuje się tak.
Łososia solimy i pieprzymy i wkładamy do piekarnika (200 stopni) na około 20 min. Musi się ładnie podpiec. W tym czasie wcale nie odpoczywamy tylko wrzucamy na małą patelnię nerkowce i słonecznik. Prażymy.Uważajcie żeby ich zbytnio nie przypalić. Zabieramy się za awokado - obieramy i kroimy w kawałki. A wiecie o tym, że awokado lubi czuć, że jego pestka jest blisko - jak jej nie ma denerwuje się i czernieje; ale gdy jest blisko (wystarczy, że leży koło niego) już jest szczęśliwe i na pewno uraczy nas
swoją piękną zielenią :) Robimy sos.
Na talerze wykładamy sałatę, gorącego jeszcze łososia kroimy na kawałki i układamy na sałacie, potem awokado, posypujemy orzechami i ziarnami słonecznika i polewamy sosem. Podajemy na ciepło. Brzmi kusząco? oj tak! -  sami przyznajcie!! Cudownie prosta i genialnie smaczna opcja na rybny obiadek....


wtorek, 18 listopada 2014

CHAŁKA - smak dzieciństwa




Już wiecie, że do drożdżowego słabość wielką mam... Dzisiaj coś co u nas w domu zawsze wywołuje ogromny entuzjazm i radość. No tak!,no bo co kojarzyć może się lepiej niż słodkie, jeszcze cieplutkie, pachnące wanilią i masłem ciasto drożdżowe....? toż to zapach przytulnego domu i rodzinnego ciepełka zaserwowany na talerzyku....Gdy pojawia się na kuchennym blacie nóż jest w ciągłym użyciu, a Ci którzy kroić jeszcze nie potrafią wołają w kółko - mama jeszcze chcę tej pysznej  bułeczki! Potrzeba Wam jeszcze więcej zachęt...? :)

Potrzebujecie:
500 g mąki pszennej
30 g drożdży świeżych
1 szklanka ciepłego mleka
3 łyżki masełka (roztopionego)
1 opakowanie cukru waniliowego
szczypta soli
1 jajko
50 g cukru

+ jajko do posmarowania góry

A zabieramy się za nią tak:)
W rondelku roztapiamy masło i podgrzewamy troszkę mleko. Robimy zaczyn z drożdży - czyli w miseczce kruszymy drożdże, dodajemy troszkę mleka i mąki, i cukru; mieszamy i odstawiamy na parę chwil w ciepłe miejsce, żeby drożdże ruszyły. Do miski, w której będziemy wyrabiać ciasto wsypujemy wszystkie suche składniki a później dodajemy mokre wraz z zaczynem. Wyrabiamy ciasto - tak długo aż będzie jednolite i miękkie i serce Wam podpowie,że to już ;)
Odstawiamy na bok w ciepłe miejsce przykryte ściereczką aż podwoi swoją objętość. Po tym czasie dzielimy na trzy części i formujemy -jak to nazywa Bruno- węże ;) Łączymy je na jednym z końców i zaplatamy warkocz :) łączymy końcówki z drugiej strony i gotowe. Smarujemy roztrzepanym jajkiem.  Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 175 stopni  na około 25 min.
Wyciągamy i pałaszujemy ze smakiem. :)







poniedziałek, 17 listopada 2014

BULION Z SUSZONYCH BOROWIKÓW MOJEJ MAMY podawana z tagiatelle.


Ta zupa to jest mistrzostwo świata! Jej smak to moje wspomnienie dzieciństwa ale również pełnia wykwintności choć składników jak na receptę...Jest tak esencjonalna i tak idealna, że nie potrzeba nic więcej....Przy pierwszym skosztowaniu może dziwić, ale każda następna łyżka daje wrażenie totalnej pełni i głębi smaku... To jakaś magia tradycji chyba... Spróbujcie BULIONU Z SUSZONYCH BOROWIKÓW MOJEJ MAMY!

Na zupę potrzebujemy:
40 g suszonych borowików
wodę
sól

Na zasmażkę:
1 łyżka masła
2 łyżki mąki pszennej

Do garnka (tego, w którym będziecie gotowali zupę) wrzucamy grzyby zalewamy wodą i gotujemy przez około 15 min. Aż zmiękną. Solimy - dość sporo (dokładnie nie jestem wstanie podać ilości, bo każdy lubi inaczej, także proszę próbujcie!) Po tym czasie z wywaru wyciągamy grzybki na deskę i kroimy na mniejsze kawałki. Wrzucamy do garnka z powrotem i nadal gotujemy na bardzo wolnym ogniu. Teraz czas na leciutką zasmażkę. W małym rondelku roztapiamy łyżkę masła i dodajemy mąkę, przesmażamy całość. Do zasmażki dolewamy powoli jedną lub dwie chochelki zupy i rozprowadzamy ją by nasza zasmażka była gładziutka bez grudek. Dodajmy ją do zupy, GOTOWE.
Podaję ją z ugotowanym al dente tagiatelle. NIC WIĘCEJ MI DO SZCZĘŚCIA NIE POTRZEBA...



MEGA CZEKOLADOWE CIASTO Z WIŚNIAMI

Kto lubi czekoladę ręka do góry! JA JA JA i jeszcze raz jaaaaa a potem chyba większość z Was, prawda? Jem ją raczej rzadko, ale za to jak już jem to w wersji najlepszej - gorzkiej jeszcze lepiej w postaci MEGA CZEKOLADOWEGO CIASTA Z WIŚNIAMI :) Takie mokre i ciężkie tworzy idealną parę z wiśniami. Jeśli choć troszkę jesteście ciekawi, to zapraszam do pieczenia :)

Na dużą tortownicę potrzebujecie:
3 czekolady gorzkie - niezła porcja, prawda?
9 jajek
1,5 kostki masła
400 g cukru - tak tak! nie pomyliłam się ;)
150 g mąki - tutaj przynajmniej jest malutko ;)
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
wiśnie drylowane w słoiku
galaretka wiśniowa - lub jakaś inna ciemna ;)

Do pracy :)Tym razem piekarnik na 175 stopni. 
W rondelku roztapiamy masło i czekolady. Mieszamy i odstawiamy żeby przestygło. Mikserem ubijamy jajka - białko+żółtko. Gdy zaczną się robić puszyste dodajemy cukier i ubijamy dalej. Następnie czas na mąkę i proszek do pieczenia. Całość ubijamy jeszcze chwilkę. Do jajecznej masy dolewamy roztopioną czekoladę z masełkiem i całość mieszamy aż do połączenia. Nie przejmujcie się ciasto ma być takie rzadkie i płynne. Przelewamy do tortownicy wyłożonej papierem do pieczenia. Czekoladowiec powinien być w piekarniku od 40 do 55 min. Musicie sprawdzać patyczkiem. Często na samej górze powstaje taka sucha warstwa ale pod spodem ciasto jest jeszcze zupełnie nie upieczone. Patyczek decyduje - pamiętajcie! Upieczone ciacho wyciągamy z piekarnika i pozwalamy mu całkowicie ostygnąć. Potem kroimy na dwa blaty. 
W czasie, gdy ciasto się piecze lub nawet przed rozpoczęciem przygotowywania ciasta dobrze jest zając się wisienkami - bo one będą musiały ostygnąć i stężeć. Tak więc - do garnuszka przelewamy całą zawartość słoika czyli wiśnie i sok. Doprowadzamy do wrzenia i ściągamy z palnika. Wsypujemy galaretkę i mieszamy by dobrze się rozpuściła. Odstawiamy na bok do ostygnięcia  - ja najczęściej wystawiam na zewnętrzny parapet - szybciej stygnie i tężeje. Po wystygnięciu może ją też włożyć do lodówki, ale doglądajcie jej często, żeby nie było za późno i nie była już twarda. 
Ostudzone ciasto przekładamy tężejącą galaretką z wiśniami i wio jeszcze do lodówki. Gotowe.
Ja najczęściej dodaje jeszcze z góry mascarpone, ale nie zawsze. Można zrobić jak się chce. PYCHA!!! Daje totalne czekoladowe zaspokojenie.... :)




środa, 12 listopada 2014

WILGOTNE CUKINIOWE CIASTO KOKOSOWE - zdrowe na maksa!


Oj jak ja kocham eksperymenty - szczególnie te, które kończą się takim sukcesem jak ten...JUŻ zjadałam dwa kawałki - a 15 min temu je skończyłam....mniam! A do tego moi kochani jest bez cukru, bez tłuszczu i bez mąki :) brzmi jeszcze pyszniej, no nie? Idealnie w swojej konsystencji, cudnie wilgotne i lekkie...Spróbujcie koniecznie mojego WILGOTNEGO CUKINIOWEGO CIASTA KOKOSOWEGO! 
przed pieczeniem


Potrzebujecie:
Na ciasto:
1/3 dużej cukinii
250 g mielonych migdałów
2 jajka
2 łyżeczki proszku do pieczenia
sok z 1,5 cytryny
150 ml mleczka kokosowego
150 g wiórków kokosowych

Na polewę:
po upieczeniu
2 łyżki miodu
1 łyżka gorzkiego ciemnego kakao

No to do dzieła! Nagrzewamy piekarnik do 180 stopni.  Cukinię ucieramy na tarce - na dużych oczkach wraz ze skórką (potem w cieście widać gdzieniegdzie kawałki zielonego - to intrygująco wygląda - bo cukinii nie czuje się w cieście w ogóle!). Do miski wsypujemy mielone migdały,dodajemy wiórki kokosowe i proszek do pieczenia. Mieszamy suche składniki ze sobą. Następnie dodajemy mokre - jajka, sok z cytryny, mleczko kokosowe oraz cukinię. Miksujemy ze sobą aż do połączenia składników. Masa jest już gotowa więc nie  pozostaje nam nic jak tylko przełożyć ją do tortownicy i włożyć do piekarnika na około 30 - 35 min.(do suchego patyczka). Po tym czasie wyciągamy  pięknie pachnące ciacho z pieca i studzimy je. Robimy polewę. W rondelku rozgrzewamy miód i dodajemy kakao. Żwawo mieszamy żeby kakao połączyło się z miodem. Odstawiamy na chwilkę na bok i polewamy ciasto. BOSKIE, prawda? nic dodać nic ująć - ciacho marzenie! i to dla wszystkich - alergików też!




niedziela, 9 listopada 2014

KACZUSIA NA JABŁKACH Z MAJERANKIEM

Kaczucha - mniam! tylko dobrze zrobiona!! Często jest za twarda albo za tłusta...czasem mięso za krótko poleży w marynacie i nie przejdzie nią wystarczająco...Mój sposób na KACZUSIĘ NA JABŁKACH Z MAJERANKIEM podaję Wam z pełną odpowiedzialnością - wyjdzie na pewno! tylko miejcie dla niej tyle czasu ile naprawdę potrzebuje ;) Będzie idealnie miękka w środku i będzie miała aromatycznie chrupiącą skórkę - po prostu miodzio, cudo, niebo w gębie ;)

Potrzebujecie (na 4 porcje):

  • 4 piersi z kaczki (wolę piersi niż całą panią kaczkę - bo najczęściej jest tak, że z ogromnej kaczki zostanie tyle co kot napłakał - ale za to całą brytfanka tłuszczu ;))
  • 4 ząbki czosnku
  • 2 łyżki majeranku
  • 2 łyżeczki soli
  • jabłko
  • naczynie od spodu
  • 1 szklanka soku jabłkowego
Zaczynamy dzień przed planowanym podaniem :)
Robimy banalnie prostą marynatę - sól + czosnek (potraktowany praską) + majeranek, Smarujemy piersi z każdej strony i wkładamy na noc do lodówki. 
Następnego dnia na dnie brytfanki lub naczynia żaroodpornego układamy jabłko pokrojone na kawałki. Na tych jabłuszkach układamy kaczkę - skórą do góry. Dolewamy sok jabłkowy - uważajcie, żeby zrobić to tak, żeby nie spłukać marynaty ze skóry. Soku musi być tyle by sięgał do wysokości skóry. Nie wyżej! 
Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 200 stopni i pieczemy pod przykryciem około 45 min. Następnie odkrywamy naczynie. Ważne aby mięsko było w sosie a skórka poza nim - żeby się pięknie przypiekała. Doglądamy i dolewamy soku w razie potrzeby. Tak pieczemy kolejne 45 min. Po tym czasie kaczka jest idealnie upieczona, krucha w środeczku i chrupiąca z góry..... mmmmmm


przed pieczeniem


piątek, 7 listopada 2014

DYNIOWE PLACUCHY z cynamonem

Dynia jest wszędzie teraz i dobrze!!bo zdrowa i pyszna i daje pole do popisu ;) moja troszkę musiała poczekać na mą własną dyniową wenę twórczą...doczekała się kula i przerobiłam ją na cudne DYNIOWE PLACUCHY z cynamonem - żeby nie było  wątpliwości - to danie wytrawne! :)
Polecam Tym w dyni już rozkochanym i Tym, których dopiero do siebie przekonać próbuje - dajcie jej szansę! Wiem co mówię :)

Potrzebujecie (na około 20- 25 sztuk)

  • dynię średniej wielkości
  • cebulę
  • 2 ząbki czosnku
  • 3 jajka
  • 2 łyżki skrobi ziemniaczanej
  • 2 łyżki mąki pszennej ( jeśli nie możecie mąki  -spróbujcie zmielić siemię lniane i zamiast mąki użyć   około 2-3 łyżek )
  • 1 łyżeczkę cynamonu
  • pieprz świeżo mielony
  • sól
  • zioła prowansalskie
  • olej lub masło klarowane do smażenia
A zrobiłam je tak:
Dynię zamieniłam w papkę - potraktowałam ją tak wraz ze skórką ;) ale bez środkowej części - tej z pestkami i niteczkami ;). Możecie to zrobić na tarce lub w maszynie - jak wolicie i jak Wam wygodniej. Posiekałam drobno cebulę i czosnek przecisnęłam przez praskę. Dodałam do dyni. Następnie wybiłam jajka, przyprószyłam mąkami i przyprawiłam papkę uroczą :) sól i pieprz do smaku - jak kto woli pikantniej lub łagodniej. Wymieszałam dokładnie i odczekałam chwilę - akurat tyle by nagrzała mi się patelnia z tłuszczem. Zaczęłam smażyć :) a potem już tylko dokładałam i dokładałam a domownikom uszka się trzęsły :) a cynamon - jak to cynamon smak zaczarował totalnie :)
Fajny sposób by placki nie stygły i zachowały chrupkość - to po usmażeniu wkładać je od razu do nagrzanego piekarnika ( 100 stopni)
Podałam w trzech wersjach - same (moje ulubione), z sosem czosnkowym i z wędzonym łososiem. 
Smacznego!






czwartek, 6 listopada 2014

WARIACJE NA TEMAT KALAFIORA - kalafior + czosnek+koperek

Kalafiora każdy zna i chyba nikomu nie trzeba przedstawiać ;) wersja domowa -gotowany i podany okraszony bułką tartą na maśle to klasyka i nie mam wcale zamiaru z nią rywalizować ;) Jednakże, gdyby komuś z Was, moi Mili, owa wersja odrobinę się znudziła zachęcam ze wszystkich sił do spróbowania mojej nowej, jakże aromatycznej i cudownej innej wersji naszego zdrowiutkiego kalafiora :) Może być daniem głównym lub dodatkiem  - jest świetny!

Potrzebujemy:
kalafiora- oczywiście!
masło klarowane - niedużo, tylko do smażenia
pęczek koperku
3 ząbki czosnku
pieprz i sól

Kalafiorka obieramy - tzn. rozdzielamy na maleńkie kwiatuszki. Rozgrzewamy masło na patelni - dość dużej! Obieramy i bardzo drobno siekamy czosnek. Drobno kroimy koperek. Wrzucamy kwiatuszki kalafiorowe na patelnię, dodajemy czosnek,solimy i pieprzymy. Smażymy na średniej temperaturze około 10 min. Dodajemy koperek i smażymy kolejne 10 min aż do momentu, kiedy kalafior będzie takie al dente :) Najlepszy jest cieplutki....Jupiiii - ale przepis! :)

środa, 5 listopada 2014

TAPIOKOWY ZAWRÓT GŁOWY czyli tapioka kokosowa z sosem z owoców leśnych

Jakiś czas temu moja cudowna Przyjaciółka poczęstowała mnie czymś co mnie urzekło totalnie i zaczarowało nieodwracalnie ;) to była tapioka i moje pierwsze z nią spotkanie.. Już wiele prób za mną i mam dwie ulubione wersje - jedną z nich genialnie przygotowuje moja Przyjaciółka a druga to moja wersja - TAPIOKOWY ZAWRÓT GŁOWY czyli tapioka kokosowa z sosem z owoców leśnych :)
Nieziemsko boskie połączenie smaków - kokosowego mleka i jego lekko mdłej aksamitności z witalną kwaskowatością owoców leśnych...  Idealnie zastępuje tradycyjny budyń i rozkochuje w sobie wszystkich po kolei ;)Mniam! Mniam! Mniam!
A jaki jest prosty do zrobienia....!!

Potrzebujecie:
puszkę mleczka kokosowego - uważajcie na etykiety, niektóre mleczka mają w sobie MEGA dużo E :(
4 łyżki tapioki
około 200 g owoców leśnych (u mnie teraz mrożonych)
1 łyżeczka miodu.

Tapiokę namaczamy w mleku kokosowym około 15 min. Najlepiej od razu w tym garnku, w którym będziecie ja gotować. Po tym czasie zaczynamy ją gotować, często mieszając żeby się nie przypaliła. Będzie nam pięknie gęstniała w czasie gotowania i kuleczki zrobią się uroczo przezroczyste. Gotujemy na wolnym ogniu około 15 - 20 min.
W drugim rondelku przygotowujemy owoce. Podgrzewamy je z miodem i również mieszamy. Chcemy uzyskać sos dlatego owoce musza zmięknąć i puścić sok. Nie gotujcie za długo żeby nie powstała papka ;)
Gotową tapiokę nakładamy do jakiś miseczek lub pucharków i polewamy sosem owocowym. Pozostawiamy do ostygnięcia i wkładamy do lodówy.
ŁoMatko niebo w gębie!


wtorek, 4 listopada 2014

ŚNIADANIOWE ŚWIĘTOWANIE - czyli omlet po włosku dla łasuchów

U mnie w domu - pewnie nie jestem jedyna - niedzielne śniadanie wygląda zupełnie inaczej niż w dni powszednie...Przede wszystkim jemy je wszyscy razem :) jest na nie więcej czasu więc i w kuchni można troszkę dłużej pobaraszkować :) Jajka - w niedzielę obowiązkowe prawie, choć w różnych postaciach na szczęście :) jedną z opcji jest OMLET PO WŁOSKU. Chłopaki,bez wyjątku - od najmniejszego, przez średniego aż do najstarszego uwielbiają to puszyste połączenie mozzarelli, pomidorów, bazylii i jajek. Dacie się namówić? niedziela już blisko ;)

Na jedną porcję potrzebujecie:
3 jajka
1 pomidora
1/2 mozzarelli
bazylia - świeża lub suszona
sól
świeżo mielony pieprz

Jajka ubijamy na puszystą masę. Dodajemy sól, pieprz i bazylię. Rozgrzewamy patelnię a na niej masło klarowane. Kroimy w kostkę pomidora i mozzarellę. Na rozgrzane masło wylewamy ubite jajka i
taki też jest pyszny :)
rozkładamy na nich równomiernie pomidorka i ser. Podważamy z brzegów żeby jajko nieścięte spływało pod spód. Gdy dół jest już zarumieniony podnosimy połowę omleta i przykrywamy jego drugą część tworząc księżyc. Po chwili odwracamy go na drugą stronę i jeszcze chwilkę smażymy aż do przyrumienienia się drugiej strony. No i już :) czasem nie uda się przewracanie - ale to nie jest najważniejsze, bo smak zrekompensuje nawet małe niedociągnięcia w wyglądzie - wierzcie mi! :)