poniedziałek, 29 września 2014

CHLEBEK ŚRÓDZIEMNOMORSKI - czyli drożdżowe w wersji wytrawnej


Z ciastem drożdżowym to jest tak, że albo się je kocha miłością bezgraniczną albo przechodzi koło niego zupełnie obojętnie... Piszę dla Was pierwsza wspomniana przeze mnie grupo :) ten przepis jest po prostu genialny, banalnie prosty i sprawi, że na Waszym stole pojawi się pyszny CHLEBEK ŚRÓDZIEMNOMORSKI , który na pewno zostanie w Waszym menu na długo :). Dostałam go od mojej Bratowej i od tamtego momentu pojawia się regularnie na prośbę domowników.

Rozgrzewamy piekarnik do 200 stopni.

Na CHLEBEK potrzebujemy:
600 g mąki pszennej
300 g letniej wody -  nie może być za ciepła, bo 'zabije' nam drożdże i będzie klapa a nie chlebek ;)
40 g drożdży
1/2 łyżeczki cukru
2 łyżeczki soli
50 g oleju

Najpierw z drożdży, odrobiny  mąki i odrobiny wody i cukru trzeba zrobić zaczyn - jak drożdże ruszą trzeba połączyć wszystkie składniki i wyrobić ciasto. Wiecie, że drożdżowe ciasto lubi jak się je gniecie i ugniata na wszystkie możliwe sposoby - jeśli włożycie w to serducho na pewno urośnie pięknie. Zostawcie do wyrośnięcia. 

 Na MASEŁKO potrzebne będą:
- 20 g suszonych pomidorów w oleju, odsączonych z zalewy
- 20 g zielonych oliwek bez pestek
- 2 ząbki czosnku
-  ½ łyżeczki soli
- 2 szczypty pieprzu
- 2 szczypty słodkiej papryki
- 130 g masła, miękkiego w kawałkach

Do naczynia miksującego włóżcie pomidory. Trzeba je rozdrobnić albo wcześniej posiekać lub zblendować. Następnie trzeba dodać oliwki, czosnek i przyprawy i rozdrobnić ponownie blenderem
Dodać masło i wymieszać wszystko ze sobą  - powinno powstać piękne gładkie masełko.

Wyrośnięte ciacho traktujemy lewym prostym - naprawdę uderzamy je pięścią, żeby opadło i teraz już możemy z nim robić co tylko chcemy. A my chcemy rozwałkować je na prostokąt i całą powierzchnię posmarować przygotowanym masełkiem :) zwinąć w rulon i pokroić na ślimaczki takie szerokie na 3-4 cm. Układamy je w tortownicy i wkładamy do piekarnika na 30 min :)


Pycha! Idealne jako dodatek do sałatek lub mięsiwa. Super do dań z grilla. Spróbujcie!


sobota, 27 września 2014

SAŁATKA ZIEMNIACZNA - odrobinę inaczej


Z wczorajszego gotowania na imprezę ( relacje i wrażenia już niedługo! :) ) zostały mi cztery piękne ugotowane w mundurkach ziemniaki :) No przecież nie wyrzucę! Zrobiłam sałatkę:) Męża mego osobistego ;) ulubioną i ukochaną :) - SAŁATKĘ ZIEMNIACZANĄ!

Potrzebujemy:
- 4 ziemniaki - dość duże, ugotowane w munurkach i wystudzone, najlepiej pozostałość z dnia poprzedniego ;)
- pół cebuli białęj
- pół cebuli czerwonej
- 4 ogórki konserwowe lub kiszone
- łyżka majonezu
- 2 łyżki jogurtu naturalnego
- 1 łyżeczka ostrej musztardy
- 2 łyżki posiekanego koperku
Działamy:

Ziemniaki obieramy i kroimy w plasterki. Cebule też kroimy - nie w kosteczkę lecz w paski. Z ogórkami robimy to samo. Wszystko ląduje w jednej misce. Posypujemy koperkiem. A teraz sos. Majonez, jogurt oraz musztardę mieszamy ze sobą do połączenia. Polewamy sałatkę i mieszamy delikatnie, żeby nie zrobiła nam się miazga z ziemniaków. Gotowe. Proste prawda? A resztki smacznie wykorzystane. :)

czwartek, 25 września 2014

MIGDAŁY W MIODOWYM KARMELU



Banalnie proste a smakiem powalają..idealne w zastepstwie cukierków, czekoladowych ciasteczek lub innych chrupiących pychotek... MIGDAŁY MIODOWYM KARMELU - do przygotowania w 10 min - do podjadania  cały dzień...

Potrzebujecie jedynie:
migdały - w ilości dowolnej ;)
miód (około 1łyżki na garść migdałków)

Na patelni prażymy migdały w całości wraz ze skórkami. Uwaga żby ich nie przypalić. Mieszamy co chwilkę. Gdy zaczynają już pięknie pachnieć pilnujemy ich cały czas. Zmnieszamy temperaturę grzania i dodajemy na patelnię miód - idealnie się rozpłynie i 'zagotuje' oblepiając nasze migdałki słodką warstwą karmelu. Niestety lubią się sklejać, ale nic to!Pięknie pachną, pięknie błyszczą, cudownie smakują.. MNIAM! Osobiście uwielbiam je jeszcze gorące dlatego jeszcze nigdy nie doczekały się całkowitego ostygnięcia...
Słodkie słodycze? - da się! :)

środa, 24 września 2014

MORELOWO - JAGLANE CIASTO Z JABŁAKAMI

Jaglana rządzi prawda? Zdrowa i bogata we wszystko co dla nas dobre... Początki przygód z kaszą jaglaną nie są najłatwiejsze, ale za to jak się opanuje parę sztuczek - widać efekty!
Dzisiaj bazując na tym co już znam i poczytałam i popróbowałam zabrałam się za ciacho własnego pomysłu - z myślą 'a nóż wyjdzie' ;) i ku mojemu zdziwieniu - wyszło!
Ci, którzy jaglane ciasta próbowali wiedzą, że nie należy wymagać od nich by smakowały jak te z pszennej puchatej mąki..i trzeba dać naszym podniebieniom, tak mocno przyzwyczajonym do tradycyjnych smaków, trochę czasu na oswojenie tego nowego, ciekawego... Dla mnie, która walczę ciągle i szukam zamienników dla moich ukochanych słodyczy ciasto-gniotek zdecydowanie dało radę!

Co potrzebują odważni:

300 g ugotowanej (bez soli) kaszy jaglanej
200 g moreli suszonych miękkich
3 łyżki kokosowych wiórków
1 garść migdałów
2 łyżki siemienia lnianego
1 łyżeczka proszku do pieczenia
3 łyżki miodu
1 łyżka karobu lub cynamonu do posypania
1 jabłko
pół szklanki wody

Jak to ogarnąć?
Kaszę jaglaną blendujemy lub w urządzeniu wysokoobrotowym mielimy na gładką masę. Dodajemy proszek do pieczenia. Gdy jaglanka jest gotowa dodajemy migdały (wcześniej posiekane na nie za drobne kawałki), morele (pokrojone na kawałeczki) oraz wiórki kokosowe. Mieszamy. Jeśli masa jest zdecydowanie za gęsta dodajemy powoli wody oraz miód. Dosypujemy do masy siemię lniane. Całość mieszamy. Wykładamy do keksówki. Robimy szlaczek nożem przez środek i posypujemy ten ślad karobem bądź cynamonem. Na górze układamy jabłka. Pięknie wyglądają ze skórkami.
Pieczemy około 45 min w temperaturze 180 stopni. Ciekawscy i odważni - spróbujcie! Jaglani weterani - smacznego! ;)


wtorek, 23 września 2014

DYNIA MAKARONOWA - pierwsze starcie :)

siedzi sobie w piekarniku
Dynię znałam od dawna oczywiście, choć coraz częściej zdaję sobie sprawę z tego, że nie wykorzystywałam jej prawie wcale - oprócz kremu z dyni (który zdecydowanie uwielbiam w różnych kombinacjach) i dodawania do ciast, nie używałam w kuchni wcale. Nie wiedziałam też nic o istnieniu DYNI MAKARONOWEJ. Na warsztatach ze Smakoterapią poznałam panią Dyńkę Makaronową i dowiedziałam się co można z nią wyczyniać. Była to miłość od pierwszego wejrzenia i skosztowania. Otóż drodzy moi nowo poznana w środku kryje po prostu dyniowy makaron :) No ale od początku :)


Kupujemy DYNIĘ MAKARONOWĄ - koniecznie makaronową, bo z inną się nie uda i już! Czasem panie na targach znają się na nich - ten gatunek ma skórkę twardą i w kolorze przypomina melona żółtego, ma też do niego podobny kształt. Wkładamy ja do piekarnika i pieczemy w temperaturze 180 stopni przez około 1,5 godziny. Jeśli Wasza dyńka zrobi się już brązowawa możecie zmniejszyć temperaturę albo powoli wyjmować ją z pieca.
Uwaga parzy w paluchy! ;) wiem wiem niby wszyscy wiemy a ja i tak zawsze coś sobie sparzę ;)
Czas na krojenie - koniecznie w poprzek.
 Skóra ładnie odchodzi a w środku - tadaaam!!! - makaron dyniowy:) długie piękne spaghetti :) cóż to za radość dobierać się do niej i wiedzieć, że jest samym zdrowiem... idealna dla dzieci, które nie tolerują gluteny i pszenicy.
Wyciągamy środek - pestki i mokre włosie są do wyrzucenia, no chyba, że ktoś sam praży pestki dyni!
Zaczynamy wyciągać makaron :)
Ale numer co? :)
Powoli delikatnie oddzielamy nitkę po nitce widelcem - zobaczycie, że nie jest to wcale trudne - i tak do samego końca. Skórę wyrzucamy. A dyniowe nitki przekładamy do naczynia żaroodpornego albo bezpośrednio na talerze. Ja podałam jedną część z sosem pomidorowym - tak też podawała Iw.


Sos pomidorowy: (mój jest taki - ale zróbcie tak jak lubicie najbardziej)
puszka pomidorów lub przecier pomidorowy
dwa ząbki czosnku
sól
pieprz
koperek - pół pęczka
bazylia
Na patelnię wylewamy pomidory lub przecier dodajemy pozostałe składniki według własnych upodobań. Przesmażamy, żeby zredukować sos odrobinę. Polewamy dyniowe niteczki. Gotowe.


Sos czosnkowo - sojowy:
dwa lub trzy ząbki czosnku
dwie łyżki sosu sojowego
trzy łyżki oliwy z oliwek

Na patelni, na oliwie lekko rumienimy czosnek - uwaga, żeby go nie przypalić, bo będzie gorzki!. Dodajemy sos sojowy i gotowe. Podajemy z dynią. Mniam!
Dynia sama w sobie jest bardzo łagodna i w smaku i zapachu przypomina pieczone w mundurkach ziemniaki, dlatego można ją podać jako dodatek albo główne danie. Możecie doprawić ją ziołami i zapiec raz jeszcze w piekarniku. Wtedy nabierze jeszcze innego smaku i wymiaru. Możliwości są nieskończone. NIECH ŻYJE DYNIA!! :)

sobota, 20 września 2014

PULLED PORK - wieprzowina w najlepszym wydaniu :)


Pozwólcie, że przedstawię Wam najlepszą opcję przygotowania wieprzowiny jaką kiedykolwiek spotkałam...PULLED PORK - poszarpane mięso. Inspirację i podstawowy przepis zaczerpnęłam stąd i wtedy właśnie robiąc je pierwszy raz moja rodzina - w tym szerszym wydaniu - zakochała się w niej bez pamięci. Nadaje się na wystawne przyjęcie, na przyjazd znajomych, na imprezę dla młodzieży, na niedzielny obiad i na poniedziałkowe kanapki (jeśli jakieś resztki zostaną). Zawsze robię jej więcej, bo szkolne kanapy mojego Syna zyskują dzięki niej baaardzo! Dla mięsożerców - idealne! Dla tych, którzy mięsko owszem, ale w jakimś ciekawym wydaniu - idealne! Kurcze....uwierzcie warto poświęcić trochę czasu... 
Mięsko - palce lizać!

Mali pomocnicy jak najbardziej wskazani :)
Potrzebujemy:


około 2 kg łopatki wieprzowej dobrej jakości

Marynata:
1 łyżka kuminu mielonego albo utłuczone w moździerzu
4 ząbki czosnku przeciśnięte przez wyciskarkę
1 łyżka ostrego chilli
1 łyżka pieprzu cayenne
1 łyżka soli
1 łyżka grubo mielonego pieprzu
2 łyżki słodkiej papryki 
100 g brązowego cukru (ostatecznie może być biały - nic się nie stanie)


Solanka (w niej będziemy moczyć mięso przez około 8 godz)
2 litry wody
130 g soli morskiej
100 g brązowego cukru
3 liście laurowe
3 łyżki przygotowanej wcześniej marynaty.



Myjemy mięso. Wkładamy je do duże garnka - takiego, do którego jeszcze dacie radę wlać 2 litry solanki by dokładnie zalać mięso. Zabieramy się za marynatę. Wszystkie składniki oprócz czosnku łączymy ze sobą i dokładnie mieszamy. Na koniec dodajemy przeciśnięty czosnek. Mieszamy ponownie. Gotowe! Teraz czas na solankę - w małej misce rozpuszczamy w gorącej wodzie sól i cukier. Muszą się dokładnie rozpuścić. Jeśli będzie mieszać i mieszać a nadal kryształki pozostaną tzn. że roztwór jest już nasycony i musicie dolać gorącej wody. Pozostała część z 2l wody musi być zimna. Mieszamy wodę z roztworem słodko-słonym, liśćmi laurowymi oraz 3 łyżkami przygotowanej wcześniej marynaty. Zalewamy mięsiwo i wkładamy do lodówki. Najlepiej na noc. 


Wcześnie rano wstajemy i przekładamy mięso - bez zalewy - do naczynia żaroodpornego lub brytfanki . Okładamy z każdej strony resztą marynaty i wkładamy do rozgrzanego do 100 stopni piekarnika. 


Teraz się nie przestraszcie! - pieczemy w tej temperaturze około 8 godz. Po tym czasie zwiększamy temperaturę do 130 - 150 stopni i pieczemy bez przykrycia kolejne 2 godz. Jeśli mięsko puściło dużo wody należy troszkę jej odlać, ale nie za dużo żeby nam nie wyschło, bo będzie niedobre. 
W czasie ostatnich dwóch godzin pieczenia trzeba się nim trochę pobawić i przewracać je delikatnie. Już an tym etapie zauważycie jakie jest genialnie kruche i delikatne. 
Wyciągamy z piekarnika i serwujemy rozdrabniając poszczególne włókna i delektując się pikantnym i w pełni głębokim smakiem. 

Kubki smakowe będą w siódmym niebie - to Wam mogę zagwarantować! 
Nie bójcie się - SPRÓBUJCIE! 






piątek, 19 września 2014

jest radość!!


Galopem pędzę podzielić się z Wami moją radością nieokiełznaną :) otóż zostałam poproszona o przygotowanie od strony kulinarnej imprezy urodzinowej na około 30 osób :)WOW!!
Siedem potraw :), siedem moich propozycji przyjętych bez zająknięcia, pełne zaufanie...
Oczywiście wszystko będzie własnej produkcji :) ło matko jak ja się cieszę - czy tą euforię da się wyczytać z tego co piszę?! gdybyście widzieli teraz moją uśmiechniętą od ucha do ucha mordkę?!! to wiedzielibyście o czym mówię!! hihihihihi!! do dzieła!
Dam z siebie WSZYSTKO...... :)
JUPIIIIIII! :)

czwartek, 18 września 2014

KASZOTTO - obiadek bezmięsny

Moja kochana bratnia duszyczka - nie tylko kulinarnie! - poleciła mi kiedyś kotleciki jaglane, które znalazła bodajże u Matki Smakoterapii.. Leniuch ze mnie niesłychany a poza tym jajek jeść nie mogę, więc zmodyfikowałam troszkę przepis ów - powstało KASZOTTO z cukinią.

Co potrzebujesz:

  • kaszę jaglaną (około 200 g)
  • cukinię dość dużą
  • dwie cebule - najlepiej czerwone
  • 3 ząbki czosnku
  • masło klarowane do smażenia
  • zioła prowansalskie
  • sól 
  • pieprz

Zabieramy się do roboty:

Gotujemy kaszę jaglaną - sposób najlepszy podaje Smakoterapia dlatego warto sobie poczytać u źródła :) W tym czasie trzemy na tarce lub siekamy cukinię i cebule oraz czosnek. Wrzucamy na głęboką patelnię, na roztopione masełko klarowane.

Przesmażamy. Tak długo, aż odparuje woda. W międzyczasie dodajemy zioła prowansalskie, sól i pieprz do smaku. Nie bójcie się sypnąć konkretnie ziół - one dodadzą smaku tej potrawie, a gdy będzie ich za mało wszystko stanie się dość mdłe. Gdy kasza jest już gotowa i czeka na towarzystwo warzywka powinny również już być idealne. Dodajemy kaszę do warzyw i mieszamy. Doprawiamy do smaku - takie jaki lubicie najbardziej, albo pikantniej albo łagodniej jeśli chcecie podać ją jako dodatek do czegoś jeszcze. Uwielbiam to połączenie - dzięki walorom smakowym ale także zdrowotnym! Kasza jaglana ponad wszystko! ;)

środa, 17 września 2014

owoce sobotnich warsztatów - BURAK BALSAMICO


Na warsztatach Iwonka pokazała nam rzeczy niesamowite - ale o tym już pisałam :)
Dzisiaj podzielić się chcę z Wami czymś co zachwyciło mnie maksymalnie... niestety nie dostałam dzisiaj odpowiedniej dyni dlatego postanowiłam spróbować inaczej... i wyszło co? BURAK BALSAMICO!

Potrzebujemy:

  • surowego buraka lub dwa takowe


Sos balsamico:

  • oliwa z oliwek
  • ocet balsamiczny
  • miód lub inny słód
  • czosnek - 1 ząbek
  • zioła (jakie Wam pasują najbardziej)
  • sól
  • pieprz - do smaku
Buraczka myjemy i ucieramy na tarce - u mnie takie fajowe spiralki dzięki tarce Lurch, którą też zachwyciłam się u Iwonki... nie robimy z nim już nic innego - fajnie co? Taki sobie buraczek pięknie czerwony....- boski i już! Ale teraz czas na sos :) Łączymy w miseczce składniki oliwa i ocet balsamiczny w proporcji 3:1, dodajemy miód i zioła, sól i pieprz oraz posiekany drobniuteńko czosnek.


Mieszamy do połączenia składników.
Jeśli Syn lat 15 liznąwszy odrobinę stwierdza, że PYCHA to coś w tym musi być.
Polewamy buraczki i ugniatamy je ręką - hmm - co potem z tymi buraczkowymi paznokciami? ;) ja je lubię! Albo pałaszujemy od razu albo wkładamy do lodówki, żeby się zamarynowały spiralki. POLECAM WAM BARDZO!

wtorek, 16 września 2014

PEANUT BUTTER - masło nie do kupienia - tylko do zrobienia!


Moja miłość od pierwszego liźnięcia :) MASŁO ORZECHOWE !! Te zdobyczne, ze sklepów mimo dobrego smaku zawsze zwierały "coś" jeszcze co mnie skutecznie odstraszało...Cenowo szczerze mówiąc też pozostawiają wiele do życzenia.. Stąd moja hurtowa już prawie produkcja masełka orzechowego :)

Sprawa jest banalnie prosta a efekt powalający!




Do tego jedynym składnikiem są orzeszki ziemne. Tutaj uwaga - ważne jakie orzeszki kupimy! Koniecznie muszą być prażone i solone. Najlepiej je spróbować wcześniej - gdyż tylko od ich jakości zależy smak naszego masła...
Jeśli nie chcecie możecie spróbować niesolonych i ewentualnie dodać sól do smaku w trakcie przygotowania.
Zabieramy się za mielenie orzeszków. Mielimy, mielimy i jeszcze raz mielimy. Niektórzy proponują dodać oleju - ja nie jestem zwolenniczką tego przepisu, bo jak wiemy orzechy same w sobie są bardzo tłuste więc po co dodawać tłuszczu jeszcze więcej?! Można też sypnąć 1 łyżkę cukru na około 500 g orzeszków - ja również ten punkt pomijam :)
Crunchy? Jeśli chcecie aby masełko miało grubsze kawałki chrupiących między zębami orzeszków przerwijcie mielenie wcześniej, jeśli chcecie żeby było gładziutkie musicie mielić tak długo, aż takie właśnie się stanie.... Warto się chwilę pomęczyć! Jest zdrowiej, SMACZNIEJ i na pewno taniej....



A w połączeniu z powidłami śliwkowymi - nasze PEANUT BUTTER nie ma sobie równych!

CZOKO-KULKI :)


Jednego brakuje - nie mogłam się oprzeć jego urokowi :) Pozwólcie, że przedstawię - CZOKO-KULKI własnej produkcji - dla tych, którzy chcą czegoś pysznie zdrowego :)

Co potrzebujecie;

  • suszone miękkie morele - 200 g
  • wiórki kokosowe - dwie garście
  • migdały - około 150 g
  • kakao gorzkie lub karob - 2 łyżki
  • garść płatków owsianych - opcjonalnie

Do dzieła:
Rozdrabniamy mocno! migdały. Dodajemy do nich morele i nadal blendujemy lub miksujemy na kleistą masę. Jeśli wybieracie opcję z płatkami teraz jest ich pięć minut - wskakują do misy! :)  Dodajemy wiórki kokosowe i kakao lub karob. Jeszcze mieszamy do równomiernego - w miarę - połączenia składników. Gotowe. 
Teraz mocząc odrobinę dłonie w wodzie formujemy takie oto piękne kuleczki - mniam! Czasem gdy jeszcze mam czas obtaczam je wszystkie w kokosowych wiórkach lub orzeszkach... Mniam!!

poniedziałek, 15 września 2014

NIEBATONIKI czyli CIASTECZKA SAMOZDROWIE :)

Miły być batoniki, ale przecież nie zawsze od razu nam wszystko wychodzi, prawda?  Tak było dziś u mnie, ale wiem już też, że nie ma tego złego....więc suma sumarum powstały NIEBATONIKI czyli ciasteczka SAMOZDROWIE :)

Słodycze uwielbiam :) Ci, którzy mnie znają wiedzą to doskonale ;) ale od pewnego czasu - w sumie już dosyć długo, bo pół roku radzę sobie bez nich tzn.bez wersji bardzo niezdrowej :) Owo słodyczo-szaleństwo jednak nie pozwala mi nie szukać - hihihi. A jako że szukam to znajduję rozwiązania dla siebie.. :)

Co potrzebujecie:

  • orzechy włoskie około 200 g
  • orzechy nerkowca około 100 g
  • migdały całe - około 150 g
  • słonecznik - około 100 g
  • płatki owsiane koło 150 g
  • żurawina suszona - dwie pełne garście
  • jagody goji - jedna pełna garść
  • miód - dwie duże łyżki
  • białko 1 lub 2 jajek

Polewa:
  • gorzkie kakao - 2 łyżki
  • masło klarowane - 1 łyżka
  • miód - 1 łyżka
I co dalej?

Piekarnik rozgrzej do temp. 150 stopni.

Rozdrabniamy orzechy i migdały - nie za bardzo! Muszą zdecydowanie pozostać w większych kawałkach, najlepiej niech różnią się wielkością - osobiście uwielbiam takie niedoskonałości ;) Do rozdrobnionych orzechów dodajemy żurawinę, słonecznik, płatki owsiane, jagody goji i mieszamy łyżką. Fajnie wygląda już teraz, no nie? wiem...ale nie podjadajcie za dużo, bo efekt końcowy powala po prostu! :) 


Dodajemy do całości miód i białko jaj. Mieszamy dokładnie, żeby bakalie oblepiły się miodzikiem i białkiem.
Wykładamy blaszkę papierem do pieczenia. Wysypujemy naszą masę z miski na blaszkę i rozprowadzamy tak, aby utworzyć gładką równą płaszczyznę. Uwaga - będzie się kleić do paluszków i łyżek i wszystkiego czym będziecie chcieli to rozkładać ;)
Wkładamy do piekarnika i pieczemy około 25 min - aż do momentu, kiedy całość będzie ślicznie i zachęcająco zrumieniona.

Zabieramy się za polewę :)
W rondelku rozpuszczamy masełko klarowane - wiecie na pewno, że tylko klarowane masło możemy podgrzewać do bardzo wysokich temperatur bez obawy, że nam się przypali :).
Do masła dodajemy miód i mieszamy do połączenia. Następnie kolej na kakao (jeśli nie wiecie, które wybrać najlepsze moim zdaniem jest to z wiatraczkiem) Łączymy całość. Gdy składniki się połączą jeszcze chwilkę trzymamy na palniku ciągle mieszając.
Uwaga z próbowaniem - masa osiąga BARDZO wysoką temp.! - nadal czuję to na swoim języku... ;)


Gdy wyciągniecie blaszkę z pieca odczekajcie chwilkę i polejcie polewą ciasteczko.
Pokroiłam całość na małe kawałeczki - niestety troszkę się kruszą - ale komu to przeszkadza? moim domowym łakomczuszkom na pewno nie!






Nasze kubki smakowe zakochały się w tych smakołykach i już wiem, że niedługo będę musiała piec je ponownie ;)


niedziela, 14 września 2014

NIE ZAMIENIŁABYM ANI MINUTY...


Wczorajszy dzień wrzucam do mojego wora - NAJPIĘKNIEJSZE CHWILE... Spełniło się moje marzenie - Warsztaty ze smakoterapią... ach cóż to były za chwile!!! ale od początku..

Cudownego Męża mam i już! Wie jak bardzo fascynuje i zachwyca mnie kuchnia i gotowanie (do tego wszystkiego mówi, że gotuję całkiem, całkiem ;) ) dlatego właśnie z okazji naszej trzeciej rocznicy ślubu dostałam TO - prezent nad prezentami - Warsztatowy Festiwal Placków i Naleśników.....

Jadąc tam z Przyjaciółką mimo ogromnego podniecenia i ekscytacji nie wiedziałam jak piękne chwile przede mną/ nami...
Iwonka (prowadząca - Matka Smakoterapia) tak niesamowicie wprowadziła nas do swojego cudownie zdrowego i magicznie smacznego świata, że już nigdy nie mam ochoty z niego wychodzić... Jej ciepło i radość, naturalność i bezpośredniość sprawiły, iż chyba każdy czuł się przy tym kuchennym blacie, przepełnionym bakaliami, owocami, warzywami, ziołami, przyprawami i tysiącem innych smaków i zapachów, jak w domu.


dziękuję Iwonko...
Potwornie krótkie trzy godziny (mogłabym tak cały Boży dzień) - do ostatniej minuty wypełnione gotowaniem - nie dość, że przyniosły efekty w postaci cudownych, obłędnie i zaskakująco smakujących potraw, nauczyły mnie tyle ile sama uczyłabym się bardzo, bardzo długo... dodały skrzydeł i utwierdziły w wyborze obranej drogi...Tyle mądrości i wiedzy, ciepła i smaków, tyle chęci by korzystać z tego teraz...




Nie, moja dróżka nie będzie taka sama - przecież jestem inną osobą, mam inne potrzeby, moja rodzina pragnie czegoś odmiennego... ale na pewno będę sprzedawać Wam kochani wiedzę, którą udało mi się zdobyć...


piątek, 12 września 2014

WINEGRET - w proporcjach doskonały




Chyba najlepiej znany nam wszystkim dressing, prawda? Wiele razy go robiłam, ale zawsze w nim czegoś brakowało... to za kwaśny, to za ostry, to bez wyrazu tak naprawdę...już miałam sobie odpuścić aż tu nagle dorwałam przepis idealny :)








Co potrzebujesz?

  • 40 g oliwy z oliwek - około 1/3 szklanki
  • 20 g soku z cytryny  - pół soczystej cytryny (można dodać ocet winny, ale ja ZDECYDOWANIE obstaję przy cytrynce!)
  • 1 nieduży ząbek czosnku (jeśli dacie za duży - jak to czosnek przyćmi inne smaki)
  • 1,5 łyżeczki musztardy - używam tej najbardziej pospolitej - sarepskiej
  • 1,5 łyżeczki płynnego miodu (oryginalny przepis mówi, że można też dodać tą ilość cukru - ale wersja miodowa jest zdrowsza i bardziej głęboka w smaku)
  • 1/4 łyżeczki soli
  • szczypta pieprzu - u mnie zawsze świeżo mielony :)
Jak się do tego zabrać?

Nic prostszego :)
Wyciskamy do miseczki czosnek, dodajemy całą resztę składników i mieszamy do połączenia.

Delektując się pięknym kolorem, zapachem i konsystencją polewamy sałatę lub sałatkę.
Efekt murowany! Nigdy więcej ni tknęłam innego przepisu i tego też Wam życzę! :)